Park Amboseli, Kenia, Styczeń 2022

Wylądowaliśmy w Kenii po 7 rano, czekał na nas już nas kenijski kierowca Disney, trochę nie mógł się nas doczekać, bo jak się okazało wszyscy z naszego samolotu już opuścili lotnisko tylko my się guzdraliśmy bardzo, a to wymiana pieniędzy, a to karta sim i przecież już nam się nigdzie nie spieszyło, bo już byliśmy na afrykańskiej ziemi, teraz już tylko doświadczać wszystkimi zmysłami. Wreszcie Disney się nas doczekał i wyruszyliśmy do naszego pierwszego hotelu sąsiadującego z parkiem Amboseli, po ok 3/4 godzinach jazdy zaczęła nam się pojawiać na horyzoncie zaczarowana góra – Kilimandżaro. Z każdym kilometrem przybliżania się do niej robiła coraz większe wrażenie. Niewiarygodne kiedyś uczyłam się o niej na lekcji geografii, słyszałam o niej w piosence a teraz niemal moglam jej dotknąć… uczucie nie do opisania, zaczarowała mnie ta góra, a tak naprawdę śpiący wulkan. Pierwsze dwie noce spędziliśmy w safari kampie u podnórza Kilimandzaro.

Pierwsze safari zaczęliśmy o 6 rano, nie zawiedliśmy się, ogrom słoni jaki nas przywitał doprowadził nas do zawrotów głowy, ale takich kolorowych zawrotów głowy, mamy słonie ciocie słonice młodzież i dzieci, i nawet maluszki, wszyscy tacy piękni. Najpierw jedna rodzina, a potem kolejna i kolejna, tak dużo ich było, a jednak mimo tego oczu nacieszyć nie mogliśmy, pokaz słonie zrobiły nam piękny, a to dopiero początek. Zaraz za chwile wypatrzyliśmy Pumbe, czyli guźdźce, mama z małymi, jak nas zobaczyły to ogony w górę i dawaj czadu do ucieczki, Kenijczycy nazywają je Kenia ekspres, a jeszcze co śmieszne, jak się przestraszą to uciekają z ogonkami antenkami w górze, ale jak podczas ucieczki coś je zaciekawi to przestają uciekać, zapominają o ucieczce i zajmują się obiektem zainteresowań, takie są te Pumby. Po drodze mnóstwo zeberek, antylop, gnu, gdzieś pośród drzew akacji zagubiona żyrafa.

Gdy zbliżyliśmy się do większej wody w parku w Amboseli, prym zaczęły wieść przeróżne ptaki od malutkich, mniejszych niż nasze wróbelki., ale za to bardzo kolorowych do dużych rozmiarów naszego bociana i większych. Dumnie sawanną maszerował ptak Sekretarz w czarnym smokingu i białych obcisłych pantalonach, szukając węży, żeby się posilić, a gdzieś nieopodal bawiła się swoim towarzystwem para Crown Cranes, żurawi koronowych, te czarujące ptaki noszące koronę z piór łącza się w pary na cale życie, dosyć, że piękne to jeszcze romantyczne. A parę chwil dalej marabuty, takie brzydaki, że aż piękne. Może ta opinia związana jest z faktem, że tak jak sępy nie maja piór na głowie. Sa naprawdę duże rozpiętość ich skrzydeł to około 3 metry, a są z rodziny bocianowatych. Kolejny zachwyt we mnie wzbudziły flamingi, które swoim różowym kolorem przyozdobiły tafle jeziora w Amboseli. Pośród całego tego ptactwa posilał się na skrawku zieleni hipcio. Przestrzenie ogromne nieokiełznane zwierzaki dzikie żyjące swoim życiem powoli ze spokojem w celebracji chwili błogość stan medytacji bycia tu i teraz, dla mnie prawdziwa magia i energia tak wyciszająca i przepełniająca każda komórkę.

Czy warto? Już tęsknie

Instagram

Bądź z nami na bieżąco!
@myboutiquetravel

My Boutique Travel

Zadzwoń +48 606 76 21 20

Bardzo chętnie odpowiem na Twoje pytania!