Marrakesz

Będąc w Medinie, czyli tak zwanym starym mieście można poczuć się jakbyśmy byli w kadrze filmowym z ubiegłego wieku, albo i ze dwa trzy wieki temu, czas wydaje się tam stanąć w miejscu. Medina to średniowieczne mury z ponad 20 wielkimi bramami. Ludzie prowadzą tam nadal tradycyjne życie. Można tam spotkać rzemieślników robiących buty, torby, meble, żyrandole, krawców,  szewców, tkaczy, naprawiaczy wszelkiej maści. 

Dzięki zatrzymaniu w czasie, miasto to dostarcza nam wielu bodźców, emocji i kolorytu. 

Zapachy wszelkich egzotycznych przypraw mieszają się z zapachami świeżych pomarańczy, granatów i cudownie niezgrabnych warzyw. Zapach liści mięty, która jest oczywiście wszechobecna, (z niej zawsze robi się herbatkę miętowo, którą częstuje się gości, ale też pije samemu) miesza się z zapachem mięsa wiszącego na hakach w 30* upale. 

Jednak, żeby ta mikstura życia nas nie przytłoczyła zabiorę Was rownież w okolice Marrakeszu, bo to co mają do zaproponowania zapiera również dech w piersiach , ale bardziej harmonijnie i w łagodności 

Marrakesz woła

Dzień  1

Przylot, droga do riadu albo daru, czyli hotelu i zapoznanie  się ze smakiem marokańskiej herbaty miętowej dostarczą nam pierwszych niezapomnianych wrażeń, a powitalna kolacja w riadzie pozwoli odetchnąć po tych wrażeniach i nastroić się na kolejne dni, które zapewne bedą niepowtarzalne i jedyne w swoim rodzaju.

Dzień  2

Ruszamy pełną parą w Medine, czyli najstarszą część Marrakeszu, aby dotrzeć do jednej z najstarszych szkół koranu Medersa Ben Youssef z 16 wieku, muzeum fotografii pokaże nam początki tego magicznego miasta, a potem zatopimy zmysły w  ogrodach Majorelle, gdzie mieszkał Yves Saint Laurent. Wieczorem będziemy rozkoszować się jednym na milion placem Jamma El Fna, który nie pozostawi nas obojętnymi napewno.

Dzień 3

To  Bahia Palace i opcjonalnie el Badi, czyli palace królewskie, ten pierwszy to kolejna perełka architektoniczna w gąszczu uliczek mediny. Drugi to pałac, który mógł się stać nieporównywalny z innymi (el Badi znaczy nieporównywalny), z powodu zawiłej historii się takim nie stal, ale chociaż bociany mają tutaj swoją królewską siedzibę.

Dzień 4, 5

Wyjeżdżamy poza Marrakesz, bo to co oferuje tutaj krajobraz jest po prostu koniecznością, pierwsze na naszej drodze pojawi się Jezioro Lalla z górami Atlas w tle.

Pustynia Agafy i pobyt w jednym z butikowych hoteli to gratka dla zmysłów, cisza i czasami tańczący wiatr, mogą być jedynie przerwane przez mniejsze lub większe karawany wielbłądzie, słowa musza się bardzo wysilić, żeby oddać piękno i zarazem surowość tego krajobrazu. Lepiej tego doświadczyć przez własne patrzenie i słuchanie. A noc na pustyni, no cóż…. Spróbuj to sobie wyobrazić.

Dzień 6

Zielono żółte wzgórza i połoniny to jeszcze inna kraina w pobliżu tętniącego życiem miasta i jeszcze bliższe doświadczanie oczyma gór Atlas, których ośnieżone szczyty mogą olśniewająco i dumnie mieć pieczę nad  zachwycającymi widokami. Spacer po tych okolicach przy jednoczesnym obserwowaniu marokańskiego wiejskiego życia na pewno zostanie w pamięci na zawsze, a dla uszu gwizdy czy nawoływania pasterzy stworzą klimat, który z rodzajem błogości i jedności z przyroda już zawsze będzie nam się kojarzył.

Dzień 7

Wracamy po ukojeniu i wyciszeniu naszego umysłu do miasta zwariowanego ale urzekającego. W tym ostatnim dniu, zabiorę Was do kafejek lub knajpek z pięknym widokiem Mediny z góry, powoli,  bez pospiechu będziemy snuć się tymi marakeskimi uliczkami , nie odmawiając sobie zakupów tych rzemieślniczych pokazów sztuki.

Dzień 8

Ostatnia marokańska miętowa herbata lub sok z granata i w drogę na lotnisko.